Pienin, chyba nikomu nie trzeba za bardzo opisywać. A no właśnie trzeba, bo jak polskie góry to oczywiście Karkonosze, albo Tatry i koniecznie do Zakopca na krupówki jechać. A gdzie tu miejsce na inne równie śliczne pasma górskie, na których jakby turystów mniej, a ludzie bardziej mili na co dzień? Nasze polskie góry kryją w sobie wiele pięknych malowniczych pasm, a wisienkę na tym rozległym torcie stanowią właśnie przepiękne Pieniny. Wybraliśmy się w to piękne pasmo górskie na przełomie Lipca i Sierpnia, a żeby spisać wszystko to czego na miejscu doświadczyłem stron w opasłej książce by mi nie starczyło. Postaram się jednak opisać moje przeżycia w dwóch częściach, tak w telegraficznym skrócie, z licznymi wskazówkami praktycznymi!
Właśnie jestem gdzieś na 60stej stronie poradnika dla młodych ojców pt. 'Jestem Tatą. Co naprawdę muszą wiedzieć ojcowie” i tak szczerze to nic z tego nie rozumiem. Zatrzymałem się na samym początku widząc ogromne dwa wybijające się z szeregu i pogrubione słowa „NIE PANIKUJ!”, ciągle o tym myślę. Jak do cholery mam nie panikować, Angelika jest w 5 miesiącu ciąży, a ja jeszcze do niedawna nawet nie wiedziałem czym się różnią body od śpioszków i co to do cholery jest katarkowanie.
W dzisiejszym wpisie będę miał przyjemność przeprowadzić wywiad z trenerem personalnym Mateuszem Michalikiem, który na co dzień pracuje w studiu treningu personalnego N11. Studio mieści się na ul. Nektarowej 11B na południowym krańcu Wrocławia. Mateusz jest jedną z najbardziej kompetentnych i zarazem życzliwych osób jaką mogłem przyjemność swego czasu poznać, a jego wiedza nt. ćwiczeń oraz dietetyki jest dla mnie bezcenna.
Gdy mały amerykański deweloper Bend Studio zatrudniający trochę ponad 130 osób, a znany głównie z małych spin-offów na handheldy zapowiedział pierwszy duży tytuł mało kto wierzył w jakikolwiek sukces. Czy studio bez kompletnie żadnego doświadczenia w produkcji tytułów AAA mogło w ogóle stworzyć dobry tytuł? Otóż tak, bo Days Gone, które właśnie recenzuje to, moim zdaniem, tytuł wypełniony świetną i dojrzałą historią wystarczającą na co najmniej 40h świetnej zabawy.
Dzisiaj wybraliśmy się, zupełnie na spontanie (uwielbiam spontany!) na Ślężę, czyli dość niski, bo znajdujący się na zaledwie 717,5 m.n.p.m szczyt dumnie górujący ponad dość płaskim terenem okolic Wrocławia. Zapowiadali deszcz, deszczu nie było, za to mieliśmy piękną choć troszkę wietrzną pogodę i zadyszkę co 15 minut. Czy było warto? Oczywiście 🙂